sobota, 18 stycznia 2014

3. Impreza część 2

Stałam przed domem przyjaciółki już dobre kilka minut i nie zapowiadało się, żeby ktoś otworzył drzwi i wpuścił mnie do środka. Nie dziwię się - słyszałam głośną muzykę, która pewnie zagłuszała moje pukanie. Pozostało mi tylko czekać na zbawienie, albo pójść do domu. Wolałam to drugie, lecz nie mogłam zawieść Anne. Liczyła na to, że się pojawię, a i tak spóźniłam się o całe dwie godziny.
   Mimo iż byłam zadowolona z faktu, że poznam ludzi, z którymi mieszka Nancy, to denerwowałam się. Jeśli mnie nie polubią? W końcu są dla Matthers jak rodzina i jeśli mnie nie zaakceptują ona może zerwać ze mną kontakty. W głowie miałam same czarne scenariusze. Powinnam się wyluzować i dobrze się bawić. Wzięłam więc głęboki wdech i czekałam na jakikolwiek znak, że ktoś tam w środku mnie wyczekuje.
   Już miałam wracać do domu gdy usłyszałam, że ktoś otwiera drzwi. Uśmiechnęłam się do siebie, choć w duchu byłam przerażona. Chciałam zawołać coś w stylu '' Witaj Ann! '' albo '' Jak miło Cię widzieć! '', lecz rozczarowałam się. Zamiast niej na schodach stał dość wysoki szatyn, który taksował mnie swoimi zielononiebieskimi oczyma. Doprawdy gdybyście widzieli moją minę padlibyście ze śmiechu. Musiałam wyglądać jak mała dziewczynka, która zgubiła się w lesie i nie wie co robić dalej, a na dodatek na jej drodze wyrósł pedofil. Przystojny pedofil. Odgoniłam te myśli pospiesznie i skierowałam swój wzrok na stopy.

   - Ty może jesteś Grace? - usłyszałam lekko zachrypnięty głos chłopaka. Poczułam jak moje ciało przechodzi dreszcz. Wypuściłam powietrze z świstem i podniosłam głowę. Nasze spojrzenia się skrzyżowały co zdecydowanie nie było dobre w mojej sytuacji.

   - Tak.. - odpowiedziałam, o dziwo brzmiałam pewnie. Podniosło mnie to na duchu.

Chłopak uśmiechnął się do mnie szczerze. Zdecydowanie mogłam odetchnąć z ulgą. Nim się obejrzałam stał już przy mnie.

   - Louis. Louis Tomlinson - chłopak wyciągnął dłoń w moją stronę. Uścisnęłam ją lekko. Miły gest, naprawdę miły.

   - Grace Cassidy - powiedziałam i uśmiechnęłam się nieśmiało w stronę szatyna. Chyba zauważył, że jestem lekko podenerwowana bo objął mnie swoimi silnymi ramionami. Zdziwiło mnie to lecz nie miałam nic przeciwko temu. Poczułam też jego perfumy. Lekkie, świeże, kojarzące mi się z wolnością i niebem. Można było wyczuć tam woń cytrusów i jakiś ziół. Wspaniałe połączenie.

   - Punktualność to nie jest twoja mocna strona, co? - wiedziałam, że nie chce być niemiły, ale fakt. Zawsze się spóźniałam. Może to przez nadopiekuńczego ojca, może przez brak zorganizowania. Tak czy inaczej nie był to dobry nawyk. Jeszcze gospodarz pomyśli, że nie mam do niego szacunku. - Dobra.. - chłopak podrapał się w kark - może wejdziemy do środka? - spytał i zanim zdążyłam odpowiedzieć pociągnął mnie za nadgarstek i obydwoje znaleźliśmy się w środku.

~*~
   We wnętrzu panował niezwykły rumor. Nikt właściwie nie zauważył, że weszliśmy. Widać dobrze się bawili i nie zwracali uwagi na otoczenie. Louis próbował przekrzyczeć muzykę i śmiech przyjaciół, niestety na marne. Jego nerwy widocznie nie były ze stali, bo podszedł do wieży i po prostu wyłączył muzykę. Dopiero wtedy wszystkie pary oczu skierowały się na nas. Nie musiałam mieć lustra, żeby wiedzieć, że na moich policzkach pojawiły się różowe rumieńce. 

   - Dziękuję! W końcu - mruknął sarkastycznie Tomlinson. - Grace przyszła - chłopak dalej trzymał mój nadgarstek co stawało się lekko uciążliwe. Sama nie wiem po co to robił. Byłam zdenerwowana, jednak bym mu nie uciekła. 

   - Grace! - usłyszałam pisk mojej przyjaciółki, która wieszała mi się na szyi, śmiejąc się radośnie.

   - Przepraszam, że się spóźniłam - powiedziałam i uśmiechnęłam się delikatnie gdy w końcu przestała mnie dusić. Rozmasowałam szyję, co jak co, ale Anne miała uścisk jak pyton.

   - To ja przepraszam, że nie przywitałam Cię pierwsza i nie przygotowałam psychicznie na spotkanie z Tommo i resztą - wszyscy wybuchliśmy śmiechem. Louis rzucił tylko krótkie ''Ann, no!''.
   Przywitałam się kolejno z każdym z chłopaków. Okazali się bardzo serdeczni, szczególnie Niall. Blondyn był naprawdę  towarzyski i miły. Przyjemnie się z nim rozmawiało. Jednak nie mogła robić tego zbyt długo, ponieważ reszta chłopaków porwała nas do tańca.
   Wszyscy mieli iście szampańskie nastroje. Wszyscy, włącznie ze mną wspaniale się bawili. Trzeba przyznać, że chłopaki są dobrymi tancerzami, choć wciąż temu zaprzeczali.
   
  Po jakiś trzech godzinach wszyscy usiedli na sofie, Bóg wie jak. Była ona tylko pięcioosobowa, a było nas siedmiu Anne usiadła na kolanach Stylesa, a ja jakoś się zmieściłam między Lou, a Niallem, co zdecydowanie mi się uśmiechało.  
   - Może zagramy w twistera? - spytał Tomlinoson przerywając ciszę. Wszyscy skupili się na oglądaniu Strasznego filmu 5, więc nie dziwne, że byli zajęci.

   - Może być - skwitowała Nancy. Podniosła się z kolan Stylesa, lecz ten od razu ją do siebie przyciągnął. Ta popatrzyła się na niego pytająco.

   - Nie kotku, my będziemy kręcić - Hazza poruszył zabawnie brwiami. Matthers zarumieniła się lekko. Nie skomentowała zachowania chłopaka co jest co najmniej dziwne. Znałam ją z innej strony.

   - Zależy czym chcesz kręcić Harry - zaśmiał się Louis, na co dostał tylko po głowie. - Dobra juuuż. Idę po twistera! - szatyn wstał i poszedł na górę, by zaraz pojawić się z grą Rozłożył matę i popatrzył się na mnie. - Wszystkich nie zmieścimy, proponuję grać dwójkami - wszyscy zgodziliśmy się na ten układ. - To ja pierwszy! Wybieram... Grace! - na dźwięk mojego imienia chciałam się choćby uśmiechnąć, niestety wyszedł z tego bardziej jakiś grymas. Podniosłam się i stanęłam po drugiej stronie maty, na przeciwko Louisa. Ukradkiem spojrzałam na resztę towarzystwa. Wszystkie oczy skierowane były na nas, tylko Harry szeptał coś do Anne.

   - Hazza.. miałeś kręcić! - Lou upomniał przyjaciela na co ten momentalnie zareagował. Tak zaczęła się walka o zwycięstwo z BooBear. 

~*~

Wyszło na to, że po pół godzinie mordującej walki mojej z Tomlinsonem dalej trzymaliśmy się na nogach. Nikt nie zamierzał tak łatwo odpuścić. A już na pewno nie ja! Nie poddawałam się tak łatwo. Zawsze uparcie dążyłam do celu. Chciałam spełnić oczekiwania swoje i ojca. Byłam ambitna, tak. Żaden Louis Tomlinson nie pokona mnie w twisterze! 

   - Tommo! - zaśmiałam się. Byliśmy naprawdę nieźle poplątani. Chłopak na każdym kroku starał się ustawić tak bym spadła i tym samym przegrała.
   
   Obiecywałam sobie, że wygram z chłopakiem, a jednak. Wystarczył jeden jego sprawny ruch bym straciła równowagę i spadła, tyle, że prosto na niego. Przygwoździłam go do podłogi swoim ciężarem, na co ten cicho jęknął. Zaczęłam się głośno śmiać, podobnie jak cała reszta, choć szatyn miał utrudnione zadanie. 
Dziwne jest to, że w ogóle nie przeszkadzał mi fakt iż lezę na Tomlinsonie. Kiedyś pewnie spaliłabym się ze wstydu, teraz bawiłam się świetnie, choć poznałam go dopiero dzisiaj. Wygląda na to, że złapałam dobre kontakty z chłopakami, co niezmiernie mnie cieszyło. 

   - Gołąbeczki, wiecie, że możecie już z siebie zejść? - zaśmiał się Niall. Pokazałam mu język. Nie przejął się tym, bo po chwili puścił mi oczko, w jego, Niallerowym stylu.




~*~

   - Która jest godzina? - spytałam. Ojciec, jak już zresztą wspominałam, był nadopiekuńczy. Męczyło mnie to. Kazał mi przyjść około drugiej. Prosiłam go o więcej czasu, lecz on stał się głuchy. To jak rzucać grochem o ścianę.

   - Trzecia - odpowiedział Payne. Zakrztusiłam się trunkiem, który właśnie piłam. TRZECIA? Byłam pewna, że rodziciel mnie zabije. Pewnie czeka na mnie w domu i martwi się.

   Zaczęłam przeszukiwać gorączkowo torebkę w poszukiwaniu telefonu. Gdy go znalazłam serce mi stanęło. I to w cale nie dlatego, że miałam trzydzieści nieodebranych połączeń, a dlatego, że nie było ani jednego. Odetchnęłam z ulgą. Może jednak nie będzie tak źle?
   Gdy wystarczająco się uspokoiłam, oznajmiłam wszystkim, że muszę już iść. Nie byli zadowoleni z tego faktu, no cóż. Ja też nie. 

   - Pamiętaj, masz wpadać do nas częściej! - powiedział Horan tuląc mnie. Tylko Louis był taki, jakby nieobecny i nie pożegnał się ze mną. - A ty BooBear? - Niall popatrzył na szatyna, który stał obok drzwi wejściowych. 

   - No właśnie.. Cass, nie miałabyś nic przeciwko gdybym Cię.. może, odprowadził? - zdziwiła mnie propozycja chłopaka, lecz jeszcze bardziej zdziwiło mnie to, że powiedział do mnie Cass. Jeszcze nikt w życiu tak nie zrobił.

   - Ja też pójdę! - zawołał radośnie Nialler. Anne obdarzyła go kuksańcem w bok, tym samym dając mu do zrozumienia, że to ma być spacer mój i Tomlinsona.

   - Ok.. - powiedziałam i wyszłam wraz z Lou z domu przyjaciółki. Czułam, że to jeszcze nie koniec niespodzianek.
~~*~~
 Oto następny rozdział :) Myślałam, że się nie wyrobię do poniedziałku, a jednak wrzucam go wcześniej. To cud i zdecydowanie trzeba to świętować. Może domówkę urządzę. Dobra teraz tak na poważniej. Zdaje mi się, albo ten rozdział jest dłuższy od poprzednich, nie wiem.Choć jak się tak na niego patrze to zaczynam wątpić. A szkoda bo miałam nadzieję. 
  Właśnie zaczęłam ferie. To dobry czas do pisania, wiec myślę, że w sobotę pojawi się kolejny rozdział. Jednak nie wiem czy gdzieś nie wyjadę :(  Szkoda tylko, że nie ma śniegu.
  Ok.. mam zarys 4 rozdziału. Jak myślicie co takiego się stanie? Zgadujcie i piszcie w komentarzach, króre zresztą bardzo miło mi się czyta.
 LINK  - pytania do bohaterów.
 LINK  - propozycje.
 LINK  - spamownik.

Umieszczajcie linki do waszych blogów właśnie w spamowniku. Nie zjem was, za to, że będziecie pisali je w komentarzach, ale wtedy zdecydowanie trudniej mi będzie to wszystko znaleźć bo będę musiała skakać po rozdziałach, a na prawdę lubię czytać wasze opowiadania :3
xx. Vic
 



  



  
  

3 komentarze:

  1. Cieszę się, że dodałaś ten rozdział. Postać Cass jest dla mnie przesympatyczna. Mogłabym czytać i czytać i było by mi mało. Powiem ci, że ja sama nie umiem pisać scen imprez i tego typu rzeczy. Zawsze wydaje mi się, że to takie sztuczne, ale ty idealnie to ukazałaś. Rozdział jest świetny. Coś zaiskrzyło między Cass i Lou. Podoba mi się to.

    Ja też zaczynam ferie! Nareszcie wolne.
    Mam dla ciebie pewną propozycję. Jeśli jesteś ciekawa co to takiego to napisz do mnie jak najszybciej. To mój twitter: @Imagination971

    OdpowiedzUsuń
  2. O tak wreszcie :*
    Czekałam na to i nie zawiodkam się. Jest rewelacyjny?
    Nie to za słabe słowo. Jest wprost nieziemski

    Na moim blogu pojawił się Rozdział 3.
    Zapraszam.

    http://my-life-is-true-onedirection.blogspot.com/

    . ~ Misiaczek

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej! :D Troszkę spóźniona ale jestem. Nie wiem co mogę powiedzieć o tym rozdziale. Postać Grace jest na serio sympatyczna i zachęca swoim sposobem bycia do czytania o niej ;) Impreza bardzo mi się podobała. Szczególnie gra w tweestera ;) Haha. Wyobraziłam sobie to całe zaplątanie. Ech, świetnie. Dodatkowo ten spacer. Myhym, liczę na to, że go opiszesz. Shipuje Louisa z Grace! <3 Nie koniec niespodzianek? Na to liczę.
    xx
    Niewierna
    [Ps. zostawiam coś w spamie ;*]

    OdpowiedzUsuń