Moje przemyślenia przerwały głośne śmiechy dochodzące z salonu. Czy oni nie mają serca? Właśnie tym bezpodstawnym darciem obudzili mnie ze snu. Rozumiem jest ranek, niespożyte pokłady energii, ale niektórzy próbują spać! Czy tak ciężko jest uszanować czyjąś wolę? Dla nich zawsze, pff...
- Nan! Jak się spało? - usłyszałam jak zawsze radosny głos Lou. Tradycyjnie pytał '' jak się spało ''. No przepraszam, a czego on oczekiwał? Cudu? Zawsze było tak samo.
- Dobrze.. - bąknęłam w jego stronę leniwie przecierając oczy. Szczerze mówiąc powieki same mi się zamykały i wydawało mi się, że zaraz po prostu zasnę. - Ma ktoś coś do jedzenia? Śniadanie czy coś.. - spytałam chłopaków z nadzieją w głosie. Mój żołądek domagał się pożywienia jak jakieś dzikie zwierzę z buszu. Tak, zdecydowanie dobre porównanie.
- Harry zrobił naleśniki z nutellą - odezwał się radośnie Nialler. - Zostawiłem dla ciebie parę - blondyn wyszczerzył się do mnie. Boże! To cud! Jakiż to Horan stał się łaskawy! A może przeszedł na dietę i postanowił zerwać kontakty z miłością swojego życia zwaną jedzeniem? Nie, raczej mało prawdopodobne. Cieszmy się i z tego, że zdołał sobie odmówić CUDOWNYCH naleśników Hazzy.
Prawda jest taka, że był on fatalnym kucharzem. Nie żebym narzekała, bo fakt iż śniadanie miałam już gotowe i nie musiałam paprać się z tym wszystkim, był bardzo zadowalający. Jednak nie wiadomo czy to czasem nie jest mój ostatni posiłek w życiu. Jeśli się nim zatruję, wyląduję w szpitalu, a lekarze stwierdzą, że mój stan jest tak zły i nie warto ratować mojego życia? Byłoby kiepsko, a Harry do końca życia obwiniałby się o moją śmierć. Zaraz o czym ty mówisz Ann? Dobrze się czujesz? Może chodźmy lepiej do lekarza - brr..
Powolnym krokiem weszłam do kuchni. Mój wzrok błądził po kremowych blatach, aż wreszcie doszukał się swego celu. Ulżyło mi, że naleśniki przypominają jedzenie, a nie nową formę życia. Zdecydowałam się spróbować. Raz się żyje. W końcu nie mam nic do stracenia. To tylko nowy eksperyment Hazzy.
Zadowolona wyszłam z pomieszczenia udając się do salonu.
- Harry, nie wiem jak ci to powiedzieć, ale.. twoje naleśniki, one były.. PYSZNE! - pisnęłam radośnie spoglądając na loczka. Na jego twarzy pojawił się uśmiech, który natychmiast przemienił się w okrzyk radości. Chłopak wstał z sofy i zaczął cieszyć się jak małe dziecko z lizaka. Tak, osiągnął sukces kulinarny. To zdecydowanie powód do radości.
- Stary uspokój się, ok? - wymamrotał widocznie zdenerwowany Louis. Ah, przecież Harry wykonywał swój taniec radości tuż przed nim, tym samym zasłaniając mu dostęp do telewizora. - Rozumiem, że skomplementowała cię seksowna dziewczyna, w której skrycie się podkochujesz, ale mógłbyś usiąść? - widziałam jak loczek obrzuca przyjaciela lodowatym spojrzeniem.
- Zamknij się Louis - warknął chłopak, widać było po nim, że jest speszony. Zarumieniłam się, miałam tylko nadzieję, że nikt tego nie zauważy. Tak, Hazza był dla mnie miły, bardziej niż dla kogokolwiek innego, ale od razu podejrzewać, że się we mnie podkochuje? Jednak Louis był jego najlepszym przyjacielem.
- Nie kłóćcie się chłopaki - poczułam, że atmosfera się psuje, dlatego próbowałam temu jakoś zaradzić. Nie chciałam, żeby w ''rodzinie'' były zgrzyty. Sama często sprzeczałam się z bratem o byle błahostki. Teraz tego żałuję. Powinnam cieszyć się, że jest, teraz nie mam już okazji.
***
Od kłótni chłopaków minęło już parę dobrych godzin spędzonych na oglądaniu telewizora. Nie było to ciekawe zajęcie, ale jak nie ma nic lepszego do roboty to trzeba się dostosować. Ok, chcecie znać prawdę? Jest taka, że w ogóle mi się to nie podobało. Musiałam w końcu siedzieć z Zaynem na jednej kanapie, a on ciągle obarczał mnie mordującym spojrzeniem. Czego on do cholery ode mnie chciał?!
- Zróbmy coś, nudzi mi się - jęknął Tomlinson tym samym przerywając ciszę. W końcu ktoś przerwał moje męczarnie. - Może skoczmy na bungee bez gumy? - szatyn starał się, aby jego głos brzmiał poważnie, co o dziwo mu wyszło.
- Tak Lou! Genialny pomysł! Może spróbujesz pierwszy? - zaśmiał się Harry klepiąc przyjaciela po plecach. Zawsze uważałam, że Louis jest szalony, ale żeby skakać na bungee? Na samą myśli o tym przechodziły mnie ciarki. Miałam okropny lęk wysokości, dlatego nigdy nie lubiłam latać samolotami. Jeszcze nikt nie zaciągnął mnie do tej maszyny zła.
- Zróbmy domówkę - usłyszałam ten dobrze mi znany męski głos. Malik wzruszył ramionami. Byłam zdziwiona tym, że się odezwał. Bądź co bądź, ale on nie należał do osób rozmownych. Przeważnie siedział cicho, wsłuchując się w nasze rozmowy.
- Dobry pomysł Zayn! - Niall od zawsze uwielbiał imprezy. Przypuszczam, że to dlatego iż było na nich mnóstwo jedzenia, choć może się mylę. - Nancy, może zaprosisz swoją nową przyjaciółkę? Jak jej tam było.. Grace! - na imię nowo poznanej osoby uśmiechnęłam się szeroko. Grace była na prawdę fajną dziewczyną. Jej ojciec prowadził dużą firmę, matka zginęła gdy miała pięć lat, więc rozumiałam ją jak nikt inny. Z pozoru była grzeczną panną Cassidy, dobrze wychowaną, spokojną osobą. Jednak gdy spędzi się z nią więcej czasu otworzy się i ukaże swoje prawdziwe oblicze szalonej marzycielki. Właśnie za ten niewiarygodny optymizm uwielbiałam ją. Czułam się przy niej bardzo swobodnie. Traktowałam ją jak siostrę, której nigdy nie miałam.
- Idę po nią zadzwonić - powiedziałam i pobiegłam do swojego pokoju, nim ktokolwiek zdążył mnie zatrzymać. Tak moi drodzy, szykuje się niezła zabawa!
________________________________________________________________________________
Przepraszam, że tak długo nie dodawałam rozdziału, ale nauczyciele zamienili się w katów, a gdybym zaczęła im mówić o prawach dziecka to byłoby tylko gorzej. Dlatego musicie mi wybaczyć za to paskudztwo, po prostu brak mi czasu. Jednak obiecuję się poprawić. Dziękuję, za miłe słowa do następnego razu.
Grace
Ojej bardzo fajnie napisane. Czekam na nexta
OdpowiedzUsuńSuper rozdział. Pośmiałam się, masz tak lekki styl pisania :D
OdpowiedzUsuńNo i chciałam zachęcić cię do przeczytania mojego nowego opowiadania o 1D...
(Prolog ma może 5 zdań xd)
"Nikt, ale to nikt nie wie gdzie leżała owa kraina, gdzie leżał kraj, który umierał…"
http://podroz-do-kraju-ktory-umiera.blogspot.com/
Wiem, że nie wypada spamować, ale tak jakoś ;c Już nie będę ;c
Chętnie przeczytam ;) Szczerze mówiąc nie przeszkadza mi spamowanie, lubię sobie poczytać.
OdpowiedzUsuńTak czy inaczej lepiej żeby wszyscy umieszczali to tu, będzie mi łatwiej -> http://stay-with-me-i-need-you.blogspot.com/p/spamik.html