poniedziałek, 30 grudnia 2013

'' Jesteście jak moja druga rodzina. Tak samo denerwujący i tak samo kochani. ''

- Możesz mi do cholery powiedzieć co ty robisz, Tommo?! - warknęłam w stronę stojącego nade mną szatyna, który szczerzył się głupio jakby nigdy nic. Przecież przed chwilą wyrwał mi z rąk czasopismo o modzie. Było naprawdę ciekawe, a on musiał to zepsuć. Jak z dzieckiem. I kto mi teraz powie, że ON, właśnie ON - Louis Tomlinson jest najstarszy, a tym samym najdojrzalszy z całej piątki? Nikt by nie pomyślał prawda?

- Zdaje mi się, że stoję, ale nigdy nic nie wiadomo - uśmiechnął się do mnie zawadiacko. Muszę przyznać, że ten wyraz twarzy Louisa zawsze zwalał mnie z nóg, ale dzisiaj było inaczej. Nie było mi do śmiechu, na dzień dobry przywitałam Liama krótkim spierdalaj. Gratuluję odwagi Tommo!

- Oddaj mi tą gazetę kurwa, to nic ci się nie stanie! - krzyknęłam na chłopaka. Ann wieź się tak na niego nie wydzieraj, nic ci nie zrobił - przemknęło mi przez myśl. Czy ten głupi głosik musiał się odzywać akurat w najgorszym momencie, kiedy wybierałam między rozmową, a bójką?

- Ktoś tu dzisiaj wstał lewą nogą.. Nancy noo! Wstań wreszcie i popraw swoją zerową kondycję! - powiedział Lou i zrobił maślane oczka. Czyżbym musiała podnieść się z leżaka i zabrać mu tę gazetę? Na to wyglądało. Ann, Ann, może on ma racje? Brak kondycji..
   Mimo wszystko ja i tak wolałam leżeć i opalać się czytając czasopisma, niż biegać jak banda dzieciuchów i pływać w basenie. Zresztą nie lubiłam wody. Jednak chłopcy uparcie starali się mnie do niej przekonać, oczywiście na marne. Próbowałam im powiedzieć, że tracą tylko czas, ale oni są jak osły w ciele ludzi, naprawdę. Gdy sobie coś postanowią będą to ciągnąć do samego końca, a ja choćbym chciała, nie wybiję im tego z głowy za żadne skarby.

- Dobra, oddaj gazetę Lou.. - już stałam przed nim, wpatrując się w jego błękitne oczy, w których widziałam rozbawienie. Takie to śmieszne? Pewnie gdybym mogła zabijać wzrokiem, pewnie już leżałby martwy.

- No ok... - zobaczyłam jak szatyn mruga do kogoś dyskretnie. Nim zdążyłam się odwrócić poczułam, że tracę grunt pod nogami. Boże co oni znów wymyślili!

***         

 Od razu wiedziałam kto niesie mnie na rękach. Poznałam go po loczkach, które delikatnie łaskotały moją twarz. O dziwo nie przeszkadzało mi to, że były mokre, woda pierwszy raz w życiu przyniosła mi ukojenie.

- Hazza, co wy znowu wyrabiacie? - szepnęłam mu na ucho, na co ten tylko się uśmiechnął. Te jego cudowne dołeczki. Uwielbiałam je oglądać. Towarzyszyły mi zawsze, gdy byłam smutna jak i szczęśliwa. One umiały mnie pocieszyć jak nikt inny - Wiesz, że nie lubię jak macie przede mną tajemnice.



- Wiem słonko - odpowiedział i popatrzył w przód uśmiechając się pod nosem. To nie Harry miał być tym tajemniczym, tylko Zayn. No kurwa jak tak można? Trzymanie mnie w niepewności to jak zamach na życie własne i osób w twoim otoczeniu. Powinnam chodzić z taką plakietką na czole.
   Okazuje się jednak, że przez te dwa lata mieszkania z nimi, dowiedziałam się o nich niewiele. Codziennie zaskakiwali mnie nowymi, coraz to głupszymi pomysłami. Oj, właśnie za to ich tak kochałam. Mieli naprawdę wspaniałe poczucie humoru.
    Moje spojrzenie powędrowało w ślady chłopaka.W jednej chwili całe życie przemknęło mi przed oczami.

- Odstaw mnie Harry! - zaczęłam bić piąstkami w jego klatkę piersiową. Na próżno. Chwilę po tym  poczułam jak moje ciało oblewa fala zimna, a ja zaczynam dławić się chlorowaną wodą, która była wszędzie. Każda komórka mojego ciała krzyczała uciekaj! Szybko wypłynęłam na powierzchnie, nie dając się utopić, bo jak widać wszyscy prócz mnie tego chcieli. Woda to najgorsze co mogło mnie spotkać w życiu. 

- ZWARIOWALIŚCIE!? - syknęłam w ich stronę. Wszyscy gapili się na mnie, jak na obiekt muzealny. - Co wa.. - wtedy zdałam sobie sprawę, że mokre ubranie naprawdę niewiele zakrywa i prześwituje. Wybrali sobie najlepszy moment, zboczeńcy! Przeklęłam na nich pod nosem.

- Nie gapcie się na mnie jak banda napaleńców, tylko mi pomóżcie - mruknęłam patrząc na całą piątkę - Nikt nie raczy mi pomóc? - moim wybawcą okazał się być nikt inny jak nasz poczciwy Niall Horan.
  Chłopak podszedł do krawędzi basenu, uśmiechając się do mnie delikatnie i wyciągając dłoń. Pewnie wyglądałam wtedy jak desperatka, ale widać blondynowi w ogóle to nie przeszkadzało. Stał tylko dalej, czekając aż łaskawie podam mu rękę i będzie mógł mnie wyciągnąć z basenu.
   Pomińmy fakt, że jestem wredną suką jędzą i, że w głowie już układałam wredny plan, mający na celu zniszczyć wszystkich i przejąć władzę nad światem, a przynajmniej Londynem.
   Chwyciłam rękę blondaska i mocno za nią pociągnęłam. Niall wpadł do wody, tak, tylko, że oczywiście prosto na mnie. Zaraz po tym usłyszałam histeryczny śmiech całej, a raczej prawie całej piątki. 
   Zayn siedział z papierosem w ręku, dokładnie mi się przyglądając. Robił to od pierwszego naszego spotkania, a z każdym dniem to stawało się coraz bardziej uciążliwe. Wiedziałam, że coś go trapi, tylko nie co. Dwa lata starałam się to z niego wyciągnąć - na marne. Był nieugięty, ale ja także. Zachowywał się jakby powierzono mu sekret wagi państwowej. Myślę, że taka osóbka jak ja nie zagraża prezydentowi.
    Z zamyśleń wyrwał mnie głos Nialla.

- Wiesz możesz powiedzieć, że na ciebie poleciałem - zaśmiał się, a ja lekko się zarumieniłam. Cała reszta ( oczywiście prócz Zayna ) odpowiedziała głośnym '' uuu ''. Chcąc wyjść jakoś z tej peszącej sytuacji, ochlapałam Louisa wodą. Na co on odpowiedział tym samym. Zaraz wszyscy znaleźli się w wodzie.


Oczywiście wszystko musiało się skończyć na bitwie wodnej w basenie. Czułam się naprawdę niesamowicie szczęśliwa i w duchu dziękowałam chłopakom za to, że wykazali się odwagą i wrzucili mnie do tego basenu.  Teraz nie będę musiała żałować, że zmarnowałam ten dzień, bo był wspaniały, jednak nadal dręczyło mnie spojrzenie Malika. Wiedziałam, że prędzej czy później dowiem się o co mu chodzi, ale na razie nie chciałam psuć sobie dnia. Wolałam spędzić go z chłopakami, na radosnej, dziecinnej i jakże bezsensownej zabawie w basenie.

__________________________________________________________________________________

Przepraszam, przepraszam, przepraszam. W ogóle się nie postarałam. Rozdział wyszedł straszny. Jest nudny i nic się w nim nie dzieje. Eh.. czasami myślę po co w ogóle piszę, ale w tedy przypominam, że to kocham. Ba! Zresztą blog to i tak miał być spontan, chciałam się dowiedzieć co myślicie o moim.. stylu? Piszcie jak wam się podoba, nie podoba, co zmienić itd. No nie wiem.
Tak czy inaczej przepraszam was jeszcze raz. Pijanego Sylwestra i szczęśliwego Nowego Roku wam życzę! ;D

Czytasz = skomentuj, taki drobiazg, a tak cieszy



                          

piątek, 27 grudnia 2013

Prolog

Było już dość późno, a ja siedziałam w najlepsze i oglądałam beznadziejne seriale, które i tak mnie nie interesowały. Były naprawdę głupie, takie sztuczne. Mimo wszystko chciałam się czymś zająć do powrotu rodziców i brata. Pojechali na jakiś mecz czy Bóg wie co. Na pewno było to coś co kompletnie nie przyciągało mojej uwagi. Byle by wrócili szybko do domu. Nie lubiłam siedzieć sama, a do tego w środku nocy. Mogli by być trochę bardziej odpowiedzialni. No, ale sorry Ann! Masz już 17 lat i pora wydorośleć. Nie będziesz dzieckiem do końca życia - mówił mi jakiś paskudny głosik w głowie. Po części miał rację, kiedyś będę musiała spakować manatki i żyć na własną rękę, ale jeszcze nie teraz! No, po prostu nie teraz. Jestem jeszcze młoda, nieodpowiedzialna. Przecież świat by tego nie wytrzymał.
Moje przemyślenia przerwał odgłos dzwoniącego telefonu. Nie mogli zadzwonić na komórkę? Niestety musiałam wstać i odebrać, chociaż moje nogi zdecydowanie miały inne plany.
- Halo? - mruknęłam do słuchawki, starając się zachowywać pozory tej miłej i grzecznej Panny Anne Matthers, którą wszyscy tak dobrze znają i kochają.
- Panna Matthers? - usłyszałam niski, męski głos, który raczej nie zwiastował nic dobrego.
- Tak.. kto mówi? - powiedziałam niepewnie. To mógł być właściwie każdy. No, ale po co dzwoniłby w środku nocy? Nikt szczególny nie przychodził mi do glowy.
- Mówi.. kazano mi po prostu przekazać, że twoi rodzice nie żyją - powiedział szybko, jakby bojąc się mojej reakcji. A powinien.
 Zaraz NIE ŻYJĄ?!
- Jak-k to? Kim jes-steś? - spytałam ciszej. Do moich oczu zaczęły napływać łzy. Nie wiedziałam czy to prawda, ale..Rodzice mieli wrócić już dawno temu.
- Zginęli w wypadku samochodowym, tak mi przykro.. - znów usłyszałam ten głos. Nie mogłam w to uwierzyć. Ostałam sama. Żadnych bliskich na świecie, przyjaciele nie chcą utrzymywać ze mną kontaktów. Pozostała jedyna osoba, która mogła być moją nadzieją.
- A mó-j b-brat? - spytałam dławiąc się łzami.
- Zaginął,
Słuchawka wypadła mi z ręki uderzając z hukiem o podłogę. Poczułam niesamowity ból w piersi. Pierwszy raz czułam się tak źle. Mój cały świat rozsypał się na małe kawałeczki, których nie da się pozbierać i skleić w całość. Znowu. Zostałam na świecie sama i czułam jakby nikt i nic nie mógł tego zmienić.

***
Pamiętam. Naprawdę dobrze pamiętam ten dzień. Stał się jednym z najgorszych w moim życiu. Zostawił po sobie rany, które nie chcą się zabliźnić. Podobno najlepszym lekarzem jest czas. Nie, on tu nic nie zdziałał. Sprawiał tylko, że traciłam nadzieję na poprawę mojego stanu. Od tego czasu moimi jedynymi towarzyszami miały być ból i cierpienie, ale ktoś postanowił pokrzyżować im plany i zlitować się nad małą bezbronną Ann.
Piątka beznadziejnych kucharzy, z wielkim dystansem do siebie, są jak dzieci, których nie można spuścić z oczu bo obalą prezydenta czy wysadzą świat w powietrze. Są naprawdę bez serc, bo jak można doprowadzić do głupawki tak niestabilną osóbkę jak ja? Po prostu ich KOCHAM!

___________________________________________________________________________________

Ja zawsze wszystko niszczę D: Jestem na siebie tak potwornie zła, że jednak założyłam bloga, że jednak zaczęłam coś pisać i to opublikowałam. Wiem, krótkie, ale to tylko prolog. Normalnie zabijcie mnie proszę za to paskudztwo! Błagam, będę wdzięczna.
No tak jeszcze raz mówię, że nie dorastam niektórym "( większości ) do pięt jeśli chodzi o pisanie, no, ale potrzebuję waszych rad itd. Nie bójcie się komentować bo nie gryzę :3 A to mobilizuje.